środa, 3 lipca 2013

AAR - UNSC vs FSE

Korzystając z wolnego czasu udało mi się dziś przeprowadzić dawno oczekiwaną rozgrywkę w Full Thrusta. W katowickim bardzie który ma odpowiednie co do tego wielkości stoły do gry naprzeciwko mnie stanął kolega Grzesiek - miłośnik karcianek, planszówek i ogólnie fantastyki. Scenariuszem rozgrywki było klasyczne starcie dwóch flot na śmierć i życie - proste, skuteczne, emocjonujące, nic dodać nic ująć. Było to pierwsze starcie z udziałem moich dwóch pomalowanych już flot, w którym figurki odwzorowywały stan faktyczny jednostek. - niszczyciel nie mógł już zostać superdreadnoughtem a korweta krążownikiem ;P . Limit floty to 1500 pkt, rodzaj ruchu - kino.
Po losowym rzucie kośćmi przypadło mi grać FSE. W skład mojej floty wchodziły :
- BB Santiago 
- BC Ypres 
- CE Colbert\E  
- CT Athena 
- DH Trieste 
- CVE Centauro + eskadra interceptorów i eskadra ciężkich myśliwców.

Mój przeciwnik natomiast wystawił zgrupowanie UNSC w składzie :
- BB Luna Mk II 
- 2xCT Warrior 
- 2xFF Lawkeeper 
- CH River 
- CVE Comet + dwie eskadry standardowych myśliwców.

Przez pierwsze 2 tury poza taktycznym manewrowaniem, dostosowywaniem prędkości do potrzeby walki oraz obserwowaniem rozwoju sytuacji nie działo się nic ciekawego. Obie floty skrupulatnie zmierzały w swoją stronę dzieląc się na mniejsze eskadry - standardowo dwa skrzydła i centrum. Myśliwce natomiast wypuszczone z lotniskowców zajmowały dogodne pozycje bądź eskortowały inne okręty. Starałem się odpowiednio rozpędzić moją flotę gdyż to właśnie w silnikach i rakietach drzemie moc FSE.
W kolejnej turze w ruch poszły francuskie rakiety. W kierunku okrętów UNSC poleciało 5 salw. Dodatkowo moje ciężki myśliwce w eskorcie interceptorów za cel obrały sobie lżejsze jednostki, np niepozorną, uzbrojoną w torpedy AMT korwetę czy czyhającą z graserem fregatę.Udało mi się pozbyć dwóch fregat i korwety, dodatkowo uszkodziłem trochę pancernik który po dwóch salwach rakiet musiał wykonać pierwszy test uszkodzeń. Wiedziałem że trzeba jak najszybciej wyeliminować z rozgrywki zagrożenie ze strony torped AMT i zająć się cięższymi jednostkami. Wymiana ognia pomiędzy okrętami z baterii energetycznych i graserów nie przyniosła nic szczególnego.
Opisując trochę sytuację taktyczną na moim prawym skrzydle lotniskowiec eskortowy w obstawie battlecruisera szedł naprzeciw lotniskowcowi i fregacie przeciwnika. Nie martwiłem się tym skrzydłem za bardzo, miałem tutaj wyraźną przewagę. Na lewym skrzydle trochę byłem zaskoczony bo przy pomocy zaledwie niszczyciela, korwety oraz eskadry ciężkich myśliwców udało mi się powstrzymać ciężki krążownik klasy River. Po wyeliminowaniu jego eskorty, przy pomocy salwy rakiet z niszczyciela i myśliwców totalnie go zdominowałem. Straciłem tylko korwetę która i tak spełniła swoje zadanie odpalając pociski niekierowane i strzelając z bliska. Stracić korwetę w zamian za ciężki krążownik ? Czemu nie, jestem jak najbardziej na tak. W centrum natomiast naprzeciw pancernikowi UNSC wystawiłem własny pancernik w obstawie krążownika eskortowego, uznając to za wystarczającą siłę mogącą przeciwstawić się technologicznie nowszej Lunie.
W dalszej części walki kiedy to już odległość sensownie się zmniejszyła, kolejne, niestety już nie tak celne salwy rakiet zostały wystrzelone. Dodatkowo samym centrum linii frontu nie było już tak kolorowo. Do tej pory udawało mi się wygrywać rzuty na inicjatywę, co zawsze w jakimś tam stopniu ale jednak na korzyść wpływało na wynik walki. Po salwach rakiet pora by inicjatywę przejął Grzesiek. Do głosu w tym momencie oczywiście doszła Luna, flagowy pancernik floty UNSC. W ciągu jednej salwy z torped plazmowych, graserów i baterii energetycznych ze stołu zniknął mój krążownik eskortowy. Potężna siła ognia tego okrętu w połączeniu z dobrymi rzutami to potężny cios dla FSE. Wiedziałem że grasery to niszczycielska broń, ale nie sadziłem że integralność mojego kadłuba spadnie tak szybko do zera ! Jedyne co mogłem zrobić to odpowiedzieć ostrzałem z Santiago, jednak same baterie energetyczne, nie rozwiązują problemu tak szybko jak grasery.
Ujmując to w skrócie wiedziałem że w starciu z nowoczesnym okrętem liniowym UNSC mój francuski pancernik nie ma za bardzo szans. Trochę też winy w tym wszystkim jest w popełnionych przeze mnie błędach w nawigacji. Źle przewidziałem ruch przeciwnika przez co wystawiłem się za bardzo własnymi okrętami. Moje pozostałe okręty były zbyt daleko, lub zajęte własnymi sprawami by wesprzeć w walce Santiago. Zdążyłem dolecieć tylko myśliwcami, w drodze też był niszczyciel który i tak wiele by nie zdziałał, jednak zawsze to jedna czy dwie kostki przy ostrzale więcej. W rezultacie dwie salwy okrętowe później straciłem mój okręt liniowy, pozostawiając ostatni rząd kratek kadłuba na Lunie. Na prawym skrzydle natomiast moje jednostki bez problemu nawiązywały kontakt z lotniskowcem eskortowym Grześka, dziurawiąc go odpowiednio, jednak nie zdążyłem już ostatecznie go zniszczyć. Nasze okręty minęły się i nie było czasu na zawracanie. Zresztą zamiast zawracać chciałem bardziej skierować się jak najszybciej w stronę Luny i dobić ją, zemścić się za Santiago i Colberta ;P .
W rezultacie z powodu kończącego się czasu, na tym zakończyliśmy nasz pojedynek. Straty po obu stronach były porównywalne więc nie wyłanialiśmy zwycięzcy, grunt że dobrze się grało i fajnie spędziło wolny czas. Konfrontacja UNSC z FSE to bardzo ciekawe połączenie bo obie floty mogą zadać duże obrażenia w ciągu chwili, choć UNSC ma tą przewagę że kadłub rozpisany jest w trzech liniach no i oczywiście grasery się nie kończą, tak jak w przypadku rakiet na okrętach FSE., więc dzięki temu taka samotna Luna może przeciwstawić się bez problemu pancernikowi, krążownikowi a nawet czasami rakietom. Zwykłe baterie energetyczne jej nie powstrzymają. Następnym razem będę trochę bardziej ostrożniejszy i nie zlekceważę tak pancerników UNSC.

Krótko podsumowując, z racji rozpoczynających się wakacji, nie mając jeszcze konkretnych na nie planów myślę że jeszcze uda mi się zorganizować takie kosmiczne manewry. Dodam jeszcze tylko że wiem iż kosmos nie jest zielony a tereny do warhammera to nie asteroidy, jednak czy warto zwracać uwagę na takie detale kiedy wreszcie są prawdziwe, pomalowane figurki a nie żetony ;) ? Jedna planeta w samym centrum układu o który walczyliśmy była, więc póki co to wystarczy, a nad resztą terenu popracuję do następnego razu !

5 komentarzy:

  1. Tym razem remis następnym razem lepiej wykorzystam frakcyjne bonusy :D

    OdpowiedzUsuń
  2. "Straciłem tylko korwetę która i tak spełniła swoje zadanie odpalając pociski niekierowane i strzelając z bliska. Stracić korwetę w zamian za ciężki krążownik ? Czemu nie, jestem jak najbardziej na tak."

    Sądzę że załoga korwety była innego zdania. :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Załogi okrętów FSE to patrioci. Szkolone są na zasadach testu Kobayashi Maru ;P

    OdpowiedzUsuń
  4. Korwety to "małe statki z bardzo dzielnymi załogami", co potwierdziło się w tej rozgrywce ;)
    Bardzo fajne starcie, sam niedawno poznałem na własnej skórze potęgę floty UNSC. Ale wszystko jest kwestią taktyki (i łutu szczęścia w kościach) :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Kosmos bywa zielony. Wystarczy wlecieć w jakąś mgławicę ;).

    OdpowiedzUsuń