Pierwszym scenariuszem który rozegraliśmy był wspomniany już "atak na konwój". Celem atakującego było oczywiście zniszczyć konwój i nie pozwolić mu na dotarcie do punktu skoku. Za każdy zniszczony transportowiec atakujący otrzymywał bonusowo 50 pkt do wyniku zwycięstwa. Limit floty atakującej wynosił 1500 pkt. Zadaniem obrońcy było eskortowanie konwoju złożonego z czterech transportowców do punktu skoku (przyznam że gdybym miał więcej figurek frachtowców i transportowców to konwój byłby zdecydowanie większy). Za każdy transportowiec który wykonał skok obrońca otrzymywał bonusowe 50 pkt do wyniku. Limit floty eskortującej konwój wynosił 1200 pkt.
Przypadła mi rola gry jako dowódcy konwoju UNSC, Grzesiek natomiast objął dowództwo nad zgrupowaniem uderzeniowym NSL. Nie wiedziałem za bardzo czy inwestować podczas tworzenia rozpiski w grasery, torpedy AMT czy może lotnictwo.
Postanowiłem nawiązać walkę przy pomocy :
- BB Luna Mk II
- CS Storm
- CVE Comet na pokładzie którego znajdowały się 2 eskadry ciężkich myśliwców.
Naprzeciw mnie Grzesiek wystawił ciężkie zgrupowanie w skład którego wchodziły
- 2xBC
- 2xCH
- 2xDD
- 1xMDD.
Przyznam że okręty NSL pod względem swojej ceny, opancerzenia, wytrzymałości i ilości baterii energetycznych, zwłaszcza trójek idealnie nadają się do ataków na konwoje. Eskorta nim zacznie zadawać obrażenia skutkujące testem uszkodzeń na ich okrętach będzie musiała sobie długo postrzelać gdyż okręty NSL uchodzą za jedne z najtwardszych.
Na początku gry nie wiedziałem jeszcze co zrobić by moje transportowce bezpiecznie dotarły do celu. Czekałem na ruch przeciwnika. Jednostki NSL podzielone zostały na dwie równe grupy atakujące ze skrzydeł , natomiast mój konwój podążał przez środek stołu. Wypuściłem z lotniskowca myśliwce, które miały za zadanie zająć się lżejszymi jednostkami NSL no i oczywiście zacząłem po woli rozpędzać mój konwój. Transportowce o dziwo nie były wolne. Ich silniki potrafiły wygenerować ciąg na poziomie 4 punktów co jest wynikiem bardzo dobrym jak na tego typu jednostki.W drugiej turze postanowiłem podjąć się planu przebicia przez moje lewe skrzydło. Aby tego dokonać musiałem w szybki sposób zniszczyć krążownik liniowy, ciężki krążownik Grześka oraz ochraniać konwój przed dwoma niszczycielami znajdującymi się niedaleko. Plan był w miarę dobry. W jego realizacji miały mi pomóc torpedy AMT z mojego krążownika uderzeniowego oraz siła ognia z pancernika Luna. Lotniskowiec odgrywał tutaj tylko symboliczną rolę okrętu eskortowego wyposażonego w obszarowy system obrony bezpośredniej, który miał chronić cały konwój przed rakietami i myśliwcami.
Nie wszystko jednak poszło zgodnie z planem. Co prawda udało mi się zniszczyć ciężki krążownik oraz mocno podziurawić krążownik liniowy, jednak w przypadku tego drugiego podczas testu uszkodzeń sporadyczne podsystemy odmówiły współpracy, okręt praktycznie operował nadal prawie jak nowy, w przeciwieństwie do mojego pancernika który po świetnych rzutach mojego przeciwnika stracił kontrolę na mostku i zaczął dryfować. sytuacja nie była ciekawa gdyż po moich obliczeniach za jakieś 2 tury okręt ten wyleciałby poza stół.
Nie obyło się również bez strat. Zestrzelony został jeden z eskortowanych transportowców, przy pomocy salwy rakiet z niszczyciela rakietowego, jednak mimo to droga dla konwoju była już prawie wolna. Na prawym zaś skrzydle przyczajony za asteroidą lotniskowiec eskortowy prowadził nierówną walkę z trzema niszczycielami NSL. W całym tym działaniu dzielnie wspierały go eskadry myśliwców, jednak mimo to sytuacja i tak nie była za ciekawa. Gdyby nie asteroida, cięższe okręty NSL już dawno rozszarpałyby go na strzępy.
Kolejne dwie tury to heroiczna wymiana ognia pomiędzy eskortą i okrętami NSL oraz desperacka ucieczka transportowców przed depczącymi im po piętach nieprzyjaciółmi. Udało mi się w tym czasie odzyskać kontrolę nad pancernikiem poprzez naprawę mostka jednak wynik walki i tak był już przesądzony gdyż niedługo potem go straciłem. Również Storm został zestrzelony oraz kolejny transportowiec z konwoju. Na placu boju pozostał tylko lotniskowiec i desperacko strzelające do niszczycieli myśliwce. Po drobnych kalkulacjach stwierdziłem że już i tak nie mam szans na zwycięstwo.
Pomimo zrobienia wyrwy w tym niemieckim murze, była ona zbyt trudna do przeciśnięcia się dla mojego zgrupowania. Okręty NSL pod dowództwem Grześka bardzo dobrze spełniły swoje zadanie, zresztą chciałbym też mieć taką rękę do rzutów kostkami tak jak on. Rzadko kiedy widuje się osobę która potrafi 5 czy 6 razy uzyskać przerzut przy ostrzale, natomiast w testach uszkodzeń uzyskuje same 1 lub 2 ;> . Dodatkowo w całej grze podczas bodajże 6 tur udało mi się tylko w jednej wygrać inicjatywę ! Co prawda kostek nie podejrzewam o zdecydowaną współpracę i zmowę z przeciwnikiem gdyż były moje, jednak taki rezultat jest godzien podziwu.
Podsumowując :
Okręty NSL to na prawdę twardy orzech do zgryzienia. Żeby szybko się ich pozbyć trzeba użyć zdecydowanie większej siły ognia, gdyż na bliskim zasięgu potrafią zalać cel gradem kostek z baterii. Z pewnością gdybym użył trochę innej rozpiski to wówczas eskorta miałaby szansę nawiązać równą walkę z tak wystawioną grupą bojową NSL, jednak i tak najważniejszym elementem w całej rozgrywce poza strategią są oczywiście rzuty kostek. To one decydują o przebiegu bitwy. Pomimo przegranej grało się miło i przyjemnie. Gra na stole bitewnym pełnym asteroid czy planet odwzorowanych w 3D to sama przyjemność. Być może położyłem zbyt dużą nadzieję na małą ilość użytych przeze mnie torped AMT i myśliwców lub zbyt pewnie podszedłem do wymyślonego planu przebicia się przez flotę nieprzyjaciela, jednak mimo to z każdym dniem jako dowódca floty nabieram cennego doświadczenia, tym razem akurat w walce przeciwko NSL.
Rany ktoś jeszcze gra w FT!!
OdpowiedzUsuńTo że gra to mało powiedziane ! :)
OdpowiedzUsuń